Wypalenie zawodowe w pracy fizjoterapeuty – jak je rozpoznać i jak mu zapobiegać?

Wypalenie zawodowe to coraz częstszy problem w zawodach wymagających dużego zaangażowania emocjonalnego i fizycznego – w tym również w fizjoterapii. O przyczynach, objawach i sposobach radzenia sobie z wypaleniem opowiedziała Joanna Tokarska, doświadczona fizjoterapeutka i twórczyni projektu Fizjopozytywni, podczas naszego webinaru.

W rozmowie pojawiły się tematy związane ze stresem, strategią rozwoju kariery oraz rolą szkoleń i odpoczynku w zapobieganiu wypaleniu. Poniżej znajdziecie pełną transkrypcję spotkania, która przybliży Wam wszystkie wskazówki i refleksje, jakimi Joanna podzieliła się z uczestnikami webinaru.
Reklama rozmowy o wypaleniu zawodowym z Joanną Tokarską, fizjoterapeutką.
Jacek: Dzień dobry. Dzisiejszym gościem jest Joanna Tokarska. Joanna, zaraz oddaję Tobie głos, żebyś się przedstawiła.

Ja przypominam, że my mamy cykliczne spotkania z naszym gościem, który zajmuje się tematami takimi około medycznymi, również tematem jakby trochę pomocy w pracy specjalistów, trochę w zarządzaniu placówką i tak dalej.

I akurat dzisiaj jest ta kwestia, którą poruszamy, czyli temat wypalenia zawodowego. I Joanna, oddaję Tobie głos, jakbyś się przedstawiła, powiedziała czym Ty się zajmujesz, to będzie nam bardzo miło.

Joanna: Dzień dobry, dziękuję bardzo za zaproszenie. Jest mi super miło, że mogę tutaj być. Ja jestem tak przede wszystkim to fizjotrapeutką, ale takim projektem moim życiowym jest projekt Fizjopozytywni, czyli pewnego rodzaju platforma, media społecznościowe pod tą nazwą, które zrzeszają fizjotrapeutów i tak jak ja mówię – miłośników fizjoterapii.

Ponieważ Fizjopozytywni zrzeszają nie tylko fizjotrapeutów, w dużej mierze, w większości tak, ale nie tylko. I jest nas już kilkadziesiąt tysięcy i wzajemnie wspieramy się i uczymy, i bawimy, i śmiejemy, i robimy mnóstwo ciekawych rzeczy.

I to jest chyba taki core mojej działalności i takie moje dziecko, i taka moja miłość. Absolutny, cel życiowy, tak bym to nazwała.

Jacek: Ok, tak, ja byłem tam u Was na grupie, widziałem, że naprawdę jest wesoło, także potwierdzam organoleptycznie, że i ludzie, niektórzy tam przychodzą z konkretnymi problemami, z którymi inni ludzie im pomagają, ale też są takie tematy poruszane właśnie, że takie bardziej nazwijmy to nie stricte medyczne, tylko takie lekkie. Znaczy lekkie i trudne, to znaczy właśnie związane z wypaleniem zawodowym, o którym dzisiaj mamy porozmawiać. No i tak myślę, że tak zacznijmy od takiego, no trudnego pytania, znaczy, czy Ty zastanawiałeś się w ogóle, co może doprowadzać do tego wypalenia zawodowego?

Joanna:Wiesz, ja sporo myślałam na ten temat, no bo przygotowywaliśmy się do tego nagrania, więc usiadłam sobie, zastanawiałam się. Wiesz, bo z jednej strony każdy ma indywidualne doświadczenia, z drugiej strony mamy jakieś, prawda, książki, artykuły, można przeczytać sobie, jakie są przyczyny tego wypalenia zawodowego, ale tak naprawdę gdzieś tam, tak jak ja sobie o tym myślę, że każdy, przynajmniej w teorii, dobrze by było, gdyby miał jakiś cel w swoim życiu. I jak masz ten cel, no to już pół biedy, to przynajmniej wiesz, czy się do niego zbliżasz, czy nie, a najgorzej jest, jak tego celu nie masz, no i nie wiesz po co istniejesz, a nie daj Boże, do tego istnienia zakrada się jakaś proza istnienia.

Jakiś ból istnienia, jakieś znudzenie, jakieś niedogodności związane z pracą, z sytuacją, z, nie wiem, sytuacją psychospołeczną, tak to nazwę ładnie, czyli jak tam jest z moimi kolegami w pracy, z koleżankami, jakie mamy relacje, jaką ja mam, jaki mam poziom satysfakcji z tego, co robię, zarówno na poziomie finansowym, jak i w poziomie takiej satysfakcji jakości tej mojej pracy, czy ja się rozwijam, czy ja zostaję cały czas w jednym miejscu. Czy ja mam poczucie, że w ogóle jestem w dobrym miejscu w życiu, czy właśnie tutaj chciałam być, bardzo często, znaczy bardzo często, ale na grupie rzeczywiście zdarzają się takie posty, że ludzie piszą, kurczę, myślę nad tym, żeby zmienić pracę i to są posty, żeby była jasność w dwie strony – są to ludzie, którzy piszą, że robię coś innego i zastanawiam się nad tym, żeby zostać fizjotrapeutą, a mam już tam, nie wiem, 45 lat, czy to ma sens, ale są też ludzie, którzy w drugą stronę – popracowali 5 -10 lat w zawodzie fizjotrapeuty i mówią, kurczę, to jednak nie jest dla mnie, nie dam rady, nie chcę tego robić.

Ja zresztą nawet mam takie nagranie na kanale, jedno, zresztą bardzo fajne nagranie polecam, ono się nazywa “Fizjoterapia, nie, dziękuję” ijest to nagranie z trzema osobami, które z różnych względów na różnych etapach swojego wykształcenia w kierunku fizjoterapii zrezygnowały, zaczęły robić coś innego i robią to z powodzeniem, z pasją, z zaangażowaniem i z sukcesem.

Więc wracając do Twojego pytania, jakie są przyczyny – no wydaje mi się, że wszystko i nic może być przyczyną. Za dużo odpowiedzialności może być przyczyną, za dużo pracy w stosunku do życia swojego prywatnego może być przyczyną. To, że jesteś permanentnie niedoceniony w pracy i sfrustrowany może być przyczyną. To, że masz zaburzone jakieś relacje w pracy z kolegami, z koleżankami, z szefem, czy z innymi członkami zespołu może być przyczyną. Kurczę, monotonia może być przyczyną. Wszystko może być przyczyną. Pytanie, czego Ty chcesz i czy idziesz w dobrym kierunku. Jeżeli tak, to pewnie będzie Ci łatwiej, jeżeli nie, no to…

Jacek: Ty mówisz właśnie o tym celu, to ma być… mówimy o celu zawodowym, tak?

Joanna: Oczywiście.

Jacek:: Że tam, nie wiem, chce obsługiwać tylu pacjentów, chce mieć, nie wiem, jakiś tam gabinet wieloosobowy, chce, nie wiem – teraz pracuje u kogoś, chce pracować u siebie, tak? Tego typu cele, tak?
Joanna:No ale zobacz, że to wszystko się łączy tak naprawdę w jedną odpowiedź na pytanie: jak Ty chcesz żyć, tak? No bo to, jak chcesz pracować, jest pochodną tego, jak Ty chcesz żyć. I są osoby, dla których celem, celem, może nie będę używać tego słowa celem, ale takim wymarzonym sposobem na życie będzie chodzenie po górach, kiedy tylko się da, patrzenie na przyrodę, no to dla niej być może spa w Szwarcwaldzie będzie najlepszym celem zawodowym. Ale on wynika, nie stąd, że ja tak kocham po prostu pracować w spa, tylko jak kocham tak żyć, chcę tak żyć.

Dlatego mówię, najpierw musisz się zorientować, czego Ty chcesz tak ogólnie w życiu. Są osoby, do których idealnym sposobem na życie jest to, że chcą być szefami, chcą się spełniać, chcą coś tworzyć, chcą zbudować coś swojego, chcą, na przykład zarządzać zespołem ludzi.No to wtedy Twoim celem będzie prowadzenie placówki, niejako to będzie wynikiem tego, że na samym początku to Ty chcesz być szefem.

Daleko szukać. Ja prowadzę te social media i można powiedzieć, że mam parcie na szkło gdzieś, tak, spełniam się przed ekranem. No i na jakimś początku to było jednak to, że ja chcę dawać jakąś wartość ludziom, chcę uczyć ludzi różnych rzeczy. No i teraz pytanie, no to jak to zrealizować? Jak to ubrać w to ubranko fizjoterapii?

Więc naprawdę ten zawód i to, jak wykonujesz ten zawód, co dokładnie robisz dla mnie jest pochodną tego, czego Ty chcesz od życia. I to jest bardzo trudne pytanie, wiesz. Pokaż mi ludzi, którzy wiedzą, co chcą od życia.

Jacek:: No i jeszcze w młodym wieku, kiedy mają podjąć tą decyzję dotyczącą kształcenia.

Joanna: No, no, dokładnie.

Jacek:Ja też, powiem Ci, zaobserwowałem taką sytuację, że czasami właśnie widzę taką, nie wiem, czy frustrację, czy takie niezadowolenie właścicieli placówek z powodu, nie wiem, wolnego w ich mniemaniu, wolnego tempa, nie wiem, przyrostu biznesu. Z racji, że my jako programowanie medyczne jesteśmy w stanie porównać to wzrostem tempa biznesu do innych, od razu myślimy kurczę, no szybko się bardzo rozwija, w sensie ta placówka się bardzo szybko rozwija. A mimo wszystko są nerwy, jest ta frustracja i myślę sobie właśnie, wiesz, że to samo skupienie się na tym celu chyba nie jest jednym, bo możesz być mimo wszystko niezadowolony, mimo że to spełniasz, bo w Twoim wyobrażeniu jeszcze nie spełniasz.

Joanna: No i właśnie, no i tutaj dochodzimy, dlatego ja mówię o czymś szerszym niż tylko to, co ja robię w życiu, tak? Ja zawsze w ogóle jak tak sobie myślę, czy jak doradzam komuś, bo może dlatego, że u mnie to podziałało, ja radzę zrobienie sobie takiego ćwiczenia, tak?

Ono jest szczególnie wartościowe kiedy jesteś na początku drogi, ale w każdym etapie życia będzie wartościowe. I ono jest bardzo trudne, które teraz omówię, wymaga bardzo dużo czasu. Bo ćwiczenie polega na tym, to jest mentalne ćwiczenie, że wizualizujesz sobie minuta po minucie, jak wygląda Twój idealny dzień w życiu.

I nie mam na myśli idealnego dnia, czyli masz urodziny, dostałeś spadek milion dolarów po ciotce, której nawet nie znałeś i Ty idziesz, wydajesz te pieniądze, nie, nie. Taki normalny dzień w życiu, jak chcesz, żeby wyglądał? Gdzie Ty się budzisz? Jak wygląda Twoje łóżko? Czy jesteś z kimś? Czy jesteś sam? Wstajesz. Jak wygląda, nie wiem, podłoga, na której stawiasz nogi? Co masz na sobie? Co się dzieje? Gdzie Ty idziesz? Gdzie Ty w ogóle mieszkasz? Co jest dookoła ciebie?

Wiesz, każdy detal sobie wyobrażasz minuta po minucie. No i w tym momencie masz przynajmniej wyobrażenia, jak Twój mózg, a może bardziej jak Twój umysł, postrzega idealne życie.

I w momencie, w którym ja robiłam to ćwiczenie, to ja wstawałam, w swojej wyobraźni oczywiście, miałam wielkie okno z widokiem na naturę, notabene mam takie okno, wielkie okno z widokiem na naturę, szłam do kuchni, robiłam sobie kawę, a potem pracowałam, tak jak teraz pracujemy przy komputerze, nagrywając treści dla fizjotrapeutów.

To było w moim wyobrażeniu. Więc wiedziałam, że już jestem na dobrej drodze. No i pytanie, gdzie jest to wyobrażenie, wracając do tego człowieka, który ma biznes, ma dobrze prosperującą, obiektywnie firmę, ale jest do końca niezadowolony, no to co on miał w tym wyobrażeniu, tak?

To znaczy, wątpię, żeby miał wyobrażenie, cały czas będę niezadowolony, cały czas będę gonił, żeby było więcej, tak? To gonienie, żeby było więcej, wynika raczej z braku celu, a nie z celu, który jest jasny i sprecyzowany.

To znaczy, że ten cel jest takim, wiesz, jest taką ideą, nie czymś, że moje przedsiębiorstwo musi zatrudniać 54 osoby i mieć roczny obrót na poziomie, nie wiem, 6,5 miliona, to wtedy ja jestem zadowolony, no jakby nie tu, tak, tylko co się dzieje, jak Ty żyjesz?

Czy Ty poświęcasz 4 godziny dziennie temu przedsiębiorstwu, 8 godzin dziennie, 12 godzin dziennie? Czy Ty masz w ogóle rodzinę przy sobie, czy ta rodzina jest dla ciebie wartością, czy masz jakiś zwierzęta, tak, jak Ty żyjesz? No bo chyba to jest na końcu najważniejsze, jak Ty żyjesz? Czy Ty jesteś szczęśliwy w swoim życiu?

Jacek: Tak, tak, to na pewno, ale tam wspomniałaś trochę o swoim wyobrażeniu. No chciałem poruszyć ten temat, bo mówisz, że miałaś też jakieś doświadczenie własne, że Ty, rozumiem, byłaś i jesteś fizjoterapeutką, ale wtedy byłaś, nazwijmy to na cały etat.

Joanna: Na etacie, tak.

Jacek: Na etacie. I co? I wstałaś rano, powiedziałaś, dobra, to ja teraz sobie sobie zwizualizuję swoje życie na nowo, przemyślę i teraz to zmieniam. Tak to było, czy właśnie było jakieś wypalenie zawodowe, jakieś objawy itd.?

Joanna:Wiesz co? Mam wrażenie, że to jest generalnie proces. To jest proces, który trwa. Jak się dobrze do niego przygotujesz, to można przez niego przejść łagodnie, tak jak było w moim wypadku, a na łapu capu szybko może nie zadziałać.

W moim wypadku było tak, że ja zawsze chciałam. Już od momentu, kiedy kończyłam studia, ja wiedziałam, że ciągnie mnie edukacja, że mam coś takiego w sobie, że potrafię przekazać wiedzę. Ja o tym wiedziałam, to nie było dla mnie, ja się tego nie musiałam jakoś specjalnie uczyć, po prostu zawsze miałam ten, nazwijmy to, dar.

No i się zastanawiałam, no dobra, no ale jak to zrobić? Nie chciałam nigdy pracować na uczelni, ponieważ z gruntu rzeczy wydawało mi się, że nie usatysfakcjonuje mnie to finansowo. I pewnie miałam rację – przez wiele lat, chyba nie było jakichś szczególnie wysokich zarobków na uczelni, więc wiedziałam, że nie, na pewno nie uczelnia, bo to w ogóle nie mój klimat, bo musisz robić mnóstwo rzeczy, których ja nie chciałam robić.

No dobra, no to jak inaczej można uczyć? Wiesz, ja nawet się zatrudniłam w szkole dla masażystów, taka była szkoła zawodowa dla masażystów w Warszawie, ja się tam zatrudniłam na semestr, żeby zobaczyć, czy to, co ja sobie w ogóle wyobraziłam w głowie, to ma w ogóle rację bytu, tak?

Czy ja się na tą nauczycielkę nadaję tylko w swojej głowie, czy naprawdę? No i jak przeszłam semestr nauczania w państwowej szkole, to stwierdziłam, że ja się nadaję. Super, ale tak, dowiedziałam się, że nauczanie kosztuje bardzo dużo wysiłku i że bardzo dużo czasu i energii zajmuje przygotowywanie zajęć, że to jest, o kurczę, to jest na maksa po prostu drenujące z energii, bo siedzisz, ileś godzin szykujesz zajęcia, które będą trwały ileś godzin.

To, co na tamten czas nauczyło mnie też w edukacji, że pensja jest głodowa. Moja nie była głodowa, słuchaj, ja pracowałam na chyba jedną, nie chcę skłamać teraz, jedną piątą, jedną, ósmą, jakiś ułamek etatu i jak dziś pamiętam, że zarabiałam 300 złotych miesięcznie za ten ułamek etatu, bo to był taki, wiesz, najniższy, najniższy nauczyciel w ogóle z karty nauczyciela i ułamek tej najniższej pensji.

Dla mnie to było 300 złotych, więc starczało mi dokładnie na dojazdy do tej szkoły czerwonym maluchem, którego wtedy posiadałam. To był, wiesz, to był, po prostu mówimy o takim mówimy poziomie satysfakcji zawodowej, ale mimo to byłam mega zadowolona, bo to mi dało to doświadczenie, jednak. Okej, nadajesz się do uczenia, no to co, no to trzeba kombinować, jak można uczyć, żeby mieć więcej satysfakcji.

I robiłam na przykład takie rzeczy, że organizowałam warsztaty w pracy i w ogóle mieliśmy taki zwyczaj w pracy, że organizowaliśmy warsztaty, co jakiś czas zmienialiśmy się w tym prowadzeniu, różne tematy.

Jacek: Nie warsztaty dla pacjentów, tylko warsztaty wewnętrzne dla terapeutów?

Joanna: Tak, dla terapeutów. I wiesz, i miałam taką kierowniczkę, kiedyś jej powiedziałem, wiesz co, tak chciałabym uczyć, ale nie wiem, jak to zrobić. Ona mówi, no to może zrób doktorat, ja mówię, nie, doktorat, nie, ja tak chyba akademicko nie bardzo.

No to zostań instruktorem jakiejś metody, zostań instruktorką PNF-u, no to… Wiesz, i tutaj kłania się, jak dużo pewności siebie mamy na początku swojej drogi zawodowej. I mam wrażenie, że moje pokolenie miało tej pewności dużo mniej, niż pokolenie, które jest obecnie w wieku, załóż ma tam, nie wiem, dwudziestu kilku czy trzydziestu lat.

Mam wrażenie, że osoby młodsze są takie odważniejsze, wiesz, tak, mniej się cykają, mniej mają takie, ojej, czy się się nie nadaje do tego, tylko nie, kurczę, spróbuję. To jest takie moje wrażenie, ja absolutnie nie miałam tej odwagi, rozmawialiśmy tutaj przed nagraniem i nawet wspomniałam, że dziesięć lat za późno uważam, że zaczęłam robić to, co robię, no ale jest jak jest, tak, na tamten czas po prostu wydawało mi się, że po prostu, no nie, no inni, mądrzejsi, ważniejsi, będą robić takie rzeczy, nie ja. Ale życie pokazało inaczej, zaczęłam się uczyć, żeby zostać instruktorką PNF-u. Taka metoda, wiesz, fizjoterapii PNF, dosyć znana, popularna.

Ja sobie wymyśliłam, znaczy sobie wymyśliłam, po prostu tak życie się potoczyło, że… Zaczęłam się uczyć, żeby zostać tą instruktorką, ale w międzyczasie znowu życie troszeczkę inaczej wszystko pokierowało, bo powstali Fizjopozytywni, powstał cały portal, zaczęło się to kręcić, zaczęłam robić wywiady, zaczęłam bardzo dużo publikować, bardzo dużo neurologii zaczęłam publikować, już wiedziałam wtedy, że to jest właśnie to, że mnie to kręci, jeszcze nie wiedziałam, jak to ma zadziałać, wiesz, tak, finalnie, tak?

Jacek: A co rozumiesz przez “powstało fizjopozytywni”? To powstało, bo to rozumiem, współ-powstało z Tobą, nie?

Joanna:No Fizjopozytywni, to ja, więc po prostu powstało, czyli wymyśliłam po pierwsze nazwę, po drugie zrobiłam wszystkie media, jakie tylko się dało pod nazwami Fizjopozytywni, tak? Ja sprawdziłam oczywiście czy wiesz, czy ta nazwa nie jest gdzieś już używana, czy ktoś tego nie wymyślił przede mną, ale nie, okazało się, że nie. No i powstał ten projekt, no tak, no to wiesz, no zaczęło się od fanpage’u na Facebooku, tak? Potem zaczęłam publikować jakieś posty, potem miałam bloga, potem przyszła moda na live’y. I tak się cykałam, żeby zrobić ten live.

Jeszcze do tej pory chyba mam na YouTube’ie gdzieś zapisane swój pierwszy live, taki, wiesz, z telefonu, gdzieś ten telefon stoi z boku. Ale uważam, że to było spoko, to było rewelacyjne doświadczenie.

I wiesz, ja mam taką cechę charakteru, to jest po prostu moja cecha, że jestem niesłychanie konsekwentna. I niesłychanie taka, wiesz, można powiedzieć, uparta i rzetelna w robieniu pewnych rzeczy. Czyli jak już coś zacznę, to ja to robię.

Więc jak to, nie wiem, to był tam 2014 rok, jak ja zaczęłam to robić, to ja to po prostu robiłam. I no i nie ma zmiłuj. Po prostu robię, robię, robię, robię, robię, robię. No, jak już zaczęłam robić, no to, wiesz.

Tata mojej koleżanki, bardzo mądry człowiek, zawsze mówił, jeszcze w liceum, mówił: dziewczyny, lata pracy i sukcesy przyjdą same, nie? Lata pracy i sukcesy przyjdą same. To trzeba, to musi się wgryźć w człowieka, żeby tak jakby dotarło, o co tak naprawdę chodzi.

U mnie po tych latach pracy po prostu zgłosił się, napisał do mnie szef Matt Coach i mówi Asia, wiesz, obserwuje Cię, fajnie, podoba mi się to, co robisz, zrób szkolenie, poprowadź u nas szkolenie. I ja już byłam w takim etapie, że wiedziałam, że tak. Oczywiście, że tak. I zrobiłam szkolenie, poprowadziłam szkolenie.. No i tak jest do dziś. Dużo w tym było szczęścia, bo ktoś mi pomógł, ktoś to zauważył, ktoś wyciągnął do mnie rękę, za co jestem wdzięczna.

Ale jednocześnie, ja cały czas miałam tą intencję od samego początku. Wiesz, była ta intencja, że od samego początku jednak wiedziałam, że ta edukacja jest moim celem. Jeszcze nie wiedziałem jak dojść do tego celu, ale wiedziałam, że na samym końcu to jestem ja, ci ludzie, których chcę uczyć.

Jacek:Tak, ale powiedz, bo mówiłeś, że u ciebie to udało ci się to, że przeszło to w miarę lekko, a jakie są objawy tego wypalenia zawodowego?

Joanna: Wiesz, ja myślę, że ludzie, myślę, tak jak czytam u mnie na grupie i jak rozmawiam z ludźmi, te objawy są takie, ja bym powiedział, depresjo-podobne, tak?

Czyli idziesz do pracy i nie widzisz sensu w tej pracy. Idziesz do pracy i masz niechęć do tej pracy. Nie widzisz, w ogóle nie wiesz tak do końca, po co tam jesteś. Albo jesteś w tej pracy i jesteś zły, że jesteś w tej pracy.

Albo idziesz do pracy. Tłumisz w sobie tą złość, nie wypada być złym, no to się dystansujesz i jesteś cyniczny z boku, nie? Że nie masz tej radości. Tak sobie to wyobrażam. I tak, jeżeli mogę powiedzieć o wypaleniu zawodowym w moim kontekście, to rzeczywiście miałam taki okres. I to było bardzo ciekawe, bo ja w ogóle bardzo lubię moją pracę i bardzo lubię pacjentów. W ogóle mi towarzyszy niesamowita satysfakcja. Z tym, że ja lubię takich pacjentów, im cięższy, tym lepszy.

Czyli wiesz, im bardziej chory, to tym bardziej ja go ukocham. Takich po prostu najbardziej lubię zawodowo. I miałam taki moment, że miałam wrócić po ciąży do pracy, nie? Bo już mój syn dobiegał roku i musiałam wrócić do pracy.

I przyszłam coś tam pozałatwiać do tej pracy, jakieś tam papiery, bo to trzeba tam jakieś rzeczy załatwiać, jak wracasz. I spotkali mnie pacjenci, ale właśnie nie ci ciężsi, tylko ci tacy się śmieje od bolącej szyi, od bolących pleców.

I my wtedy dużo z nimi pracowaliśmy manualnie. Wtedy nie było też takiej wiedzy, bo to już było dawno temu, mój syn ma 15 lat. Więc wtedy nie mieliśmy też takiej wiedzy, że jak bardzo ważne jest wdrożenie tych pacjentów w aktywność fizyczną.

Oni się bronili wszystkimi swoimi kończynami przed jakimkolwiek ćwiczeniem. No więc my poniekąd z wiedzy, jaką wtedy mieliśmy i z tego takiego już: dobra no to nie ćwicz, ja Ci zrobię coś manualnie, no to my im manualnie pracowaliśmy tam z szyją, z lędźwiami, czy z czym tam trzeba było.

I oni to bardzo lubili, no bo to jest przyjemne, nie? No i ci pacjenci mnie zatrzymali, o rany, Pani wraca, jak cudownie, bo już tak za Panią tęskniłem, bo tutaj trzeba tak pomasować. I wiesz, ja się tak poczułam: matko, jak ja nie chcę do tego wracać. Jak ja nie chcę wracać wiesz do takiej roli jakby dawania przyjemności drugiej osobie, ale nic z tego nie wynika. Prócz tego, że jej jest przyjemnie przez pół godziny. Prócz tego nic nie wynikało. Ci ludzie wracali w kółko i na okrągło.

Wtedy rzeczywiście miałam takie, o matko, co to będzie? Przecież ja tego nie zniosę po prostu psychicznie. No ale znowu los się do mnie uśmiechnął. Ja mam bardzo dużo szczęścia w życiu, bardzo dużo. I akurat wtedy stworzono oddział neurologii, rehabilitacji neurologicznej w Konstancinie, tam gdzie pracowałam i mogłam wrócić na oddział rehabilitacji neurologicznej.

To było najcudowniejsze, to było najwspanialsze. To byli ci moi kochani, ciężcy pacjenci. To były wyzwania, to była taka praca, wiesz. Taka dokładnie jak lubię.

Jacek:No i dzięki tej pracy znalazłaś ten cel.

Joanna: Tak, tak, tak, tak. Wręcz do tego stopnia, wiesz, dla mnie ta praca z pacjentami, takimi właśnie ciężkimi neurologicznymi, jest tak szalenie satysfakcjonująca, że… nawet jak miałam jakiś kłopot w domu, jakieś przytłoczenie – kto miał małe dziecko, ten wie, jak to się fajnie łączy praca zawodową, opiekę nad maluchem, dom, jak to wszystko fajnie się spina. Można naprawdę się chwilami po prostu zastanawiać nad sensem istnienia, ale zawsze jak szłam do pracy tak, ojej, jak ekstra, jak fajnie.

Jeszcze w ogóle Konstancin ładnie położony, więc ja jadąc do tej pracy, to przez ładny teren, ja mówię, o jak pięknie, o wiosna, o, tam, nie wiem, szronik na jezdni, o, nie. Tym się też karmiłam, no bo to też jest troszeczkę tak, jakby czym się karmisz, no to to jest, tak. Jak się nakarmisz: o Jezu, jak jest beznadziejnie od rana, no to będziesz na fali: o Jezu, jak jest beznadziejnie. A jak się będziesz karmił, ale wspaniale, no to masz jednak większą szansę, że będzie fajnie. Więc dla mnie to było takie wyratowanie, że tak, tak, taki ratunek przed wypaleniem takim na tle tego sfrustrowania, że ta moja praca nie przynosi takich efektów, jak ja bym sobie życzyła, tak, że ci pacjenci wciąż wracają.

I co z tego, że ja zrobiłam jeden kurs drugi, kurs trzeci, kurs czwarty, kurs, kiedy no wciąż nie było tej skuteczności, żeby oni nie wracali, a oni wracali, bo im było z nami, tak sobie wyobrażam, przyjemnie, tak, byliśmy tym takim, takim elementem w życiu, że można przyjść, poleżeć, ktoś cię pomasuje, ktoś ci tam ponaciąga i będzie miło i przyjemnie. Tylko, że za tym nie szły zmiany w życiu.

Jacek: Tak, bo Ty akurat, znaczy tak, wsłuchując się w to co opowiadasz, nie słyszę raczej o stresie w pracy, nie. W twoim przypadku, ale fizjoterapeuci też mają stresy w pracy, nie?

Joanna:Oczywiście, myślę, że mają mnóstwo stresu. Myślę, że mają mnóstwo stresu i znowu, widzisz, no ja będę tutaj opowiadała z pozycji jednak osoby uprzywilejowanej, bo ja przez większość czasu w swojej pracy zawodowej miałam bardzo dobrą sytuację taką koleżeńską. Taką po prostu koleżeńską pracę – my byliśmy wspierający. Większość osób bardzo się lubiło. Po prostu jednostkowe jakieś takie przypadki były, że ktoś się nie lubił, czy nie wiem, ktoś był jakiś, głupoty gadał wiesz na inną osobę.

Ale ogólnie my się lubiliśmy strasznie, po prostu strasznie. Dlatego przez ostatnie 10 lat na neurologii miałam tak fantastyczną szefową – Ulę, jeśli jakimś cudem to oglądasz, to serdecznie pozdrawiam. Dziękuję Ci za wszystko, co zrobiłaś dla nas. Ale tak właśnie było, wiesz. Pracowaliśmy tak jak teraz na to patrzę z boku. Pracowaliśmy w tak zwanej synergii. Nie wiem, czy w ogóle kręcą Cię takie tematy, ale jest coś takiego, że można pracować tak jakbyś był żołnierzem na musztrze, czyli cała grupa idzie, jest generał, który mówi w lewo, zwrot i w prawo, zwrot i w prawo. I to jest jeden styl pracy. A możesz pracować też w grupie, jak stado ptaków, które lata i zobacz, że stado ptaków lata też, w lewo, w prawo i tam, gdzie potrzebuje dolecieć, ale jednak jest pewnego rodzaju wolność, pewnego rodzaju taka inercja, takie…

Jacek: Zrozumienie.

Joanna:Tak, takie pole dla swobody, te ptaki wciąż czy rybki w oceanie, nie? One wciąż płyną wszystkie w jednym kierunku, ale płyną dlatego, że chcą tam płynąć i mają jakiś wewnętrzny impuls, żeby tam płynąć, a nie dlatego, że stoi nad tobą szef i mówi, musisz płynąć teraz, bo o 14:01 to pływasz w tą stronę, a o 14:02 to pływasz w drugą stronę.

Myślę, że to jest ten powód do frustracji. Pamiętam, że mnie to frustrowało właśnie, jak taka praca na godzinę. O tak, praca na godziny była bardzo takim… kurczę, no, ryje beret, jak siedem i pół godziny dziennie stoisz i odmierzasz co pół godziny pacjenta i o 14:29 już myślisz, jak pozbyć się tego, którego masz, a 14:30 stoi już drugi z fizeliną, wiesz, w ręku, bo on już zaczyna 14:30 zabieg, więc to jest też takie stresujące.

Myślę, że to może też wpływać negatywnie, jeżeli ktoś nas słucha i pracuje w tym systemie, to współczuję. Jest to fajne popracować, zobaczyć, że można pracować jak w fabryce, ale jednak dużo efektywniejsze jest pracowanie z taką lekką dozą luzu, tak?

Jacek:Ale to jest też, to jest też niezrozumienie pacjenta, nie? W sensie pacjent tego czasami nie rozumie. On uważa, że jeżeli się umówił na 17:30 i jest jakieś opóźnienie, to jest przysłowiowo Wasza wina.

Joanna:Tak, tak. Tak, to jest wina NFZ-u, tak? No, że NFZ po prostu urawniłowka, wszystkim pół godziny i niezależnie od tego, czy Ty masz, wiesz, mały paluszek, który ja mogę zrobić w 10 minut, a druga osoba by skorzystała na tym, żeby pracowała ze mną 40 minut, nie, nie. Musi być po prostu pół godziny i ciśnie, że ten, mówię, przysłowiowy paluszek pół godziny, tam nie ma nic do roboty, no to udajesz, że coś robisz, tak, wymyślasz. Więc co może być frustrujące? W ogóle wiele rzeczy jest frustrujące, tak Ci powiem.

Ja myślę, że teraz, w tej sytuacji, w której jesteśmy, gdzie tak naprawdę ta sytuacja w rehabilitacji w ostatnim czasie pogarsza się i fizjotrapeuci widzą osoby, które na przykład nie dostają rehabilitacji, a powinny albo są za krótko na oddziale rehabilitacji. Ostatnio jedna z dziewczyn mi mówiła, że pracuje w ZOL-u i dostaje pacjentów, którzy absolutnie nie powinni trafiać do ZOL-u.

ZOL to jest Zakład Opiekuńczo Leczniczy, to jest taki zakład, wiesz, gdzie raczej osoby powinny trafiać, które nie kwalifikują się na przykład do rehabilitacji, żeby wrócić do sprawności, bo w ZOL-u tak jakby domyślnie zostajesz na zawsze.

No i do ZOL-u nagle trafiają osoby, które absolutnie tam nie powinny być i ta dziewczyna mówi mi, Asia, ja pracowałam z nimi i sprawiłam już, że kilka osób wyszło z tego ZOL-u, bo absolutnie nie kwalifikowały się, tylko po prostu systemowo nie było ich gdzie indziej wysłać. No i wiesz, patrzysz na to wszystko. Jeździsz na domówki, patrzysz na to, co się dzieje z tymi ludźmi na domówce. Widzisz, wchodzisz w rodzinne, widzisz relacje międzyludzkie.

To też jest bardzo trudne. Ja znowu tutaj mam bardzo duże szczęście, bo ja miałam przecudownych pacjentów praktycznie przez całe życie. Nie wiem, czy może raz trafiłam, nie, no ja nawet nie przypominam sobie, żebym trafiła na jakąś taką domówkę, która była jakaś patologiczna.

Po prostu miałam przecudownych pacjentów, o których się bardzo dużo nauczyłam, no ale to ja miałam to szczęście, a wiele osób nie ma tego szczęścia i trafia w rodzine, gdzie widzi, że ktoś na przykład mógłby być sprawniejszy, mógłby być przesadzony na wózek, mógłby żyć tak po prostu.

No ale przez to, że nie ma tego wsparcia rodzinnego, no to, można powiedzieć, jest uwięziony w tym łóżku, nie jest zadbany tak, jak powinien być zadbany. I to są takie trudne sytuacje i wchodzisz w to i wiesz, że nie bardzo możesz sobie poradzić.

Jacek:Tak, a z drugiej strony ta frustracja pacjentów, za te nazwijmy to procesy urzędnicze, biurokratyczne, zawsze na końcu wylewają się przed tym, który ma mu pomóc, bo w zasadzie na kim? No ewentualnie jeszcze na rejestratorce wcześniej.

Joanna:Myślę, że tak, myślę, że rejestratorki mają dużo gorzej niż my. Powiem Ci, pracowałam, pracowałam o rany pół roku albo i rok, pracowałam jako rejestratorka medyczna, bardzo ubogacające doświadczenie i wszystkim dziewczynom z rejestracji chapeau bass, po prostu szacun. Ile ja się tam nauczyłam cierpliwości, ile ja się tam nauczyłam, rozumiesz, takiego spokoju, żeby, no żeby nie dać się wkręcić w te emocje, w tę frustrację pacjenta wynikającą często, no po prostu z systemu, jaki mamy, jaki zafundował nam NFZ i w jakim funkcjonujemy.

Jacek:A powiedz mi jeszcze, bo taki temat sobie zapisałem, on mi się zdaje być ciekawy, to znaczy, jak sobie radzicie z takim czymś, że Wy jesteście tymi fizjoterapeutami 24 godziny na dobę, bo jakbyśmy się spotkali prywatnie, tam nie wiem, za miesiąc, za dwa niechcący przy kawie, to bym ci powiedział, a, bo wiesz co, tak w ogóle to mnie tutaj jeszcze coś strzyka. I co to może być, nie?

Joanna: Wiesz co, ja mam taki sposób swój, ja to ogrywam także odpowiedziałabym, tak? No i jak sobie z tym radzisz? I wtedy otworzyłabym Ci drogę, a Ty byś mi powiedział, jak sobie z tym radzisz, a ja bym powiedziała: wiesz co? Fantastycznie, ależ Ty jesteś, po prostu dobrze ogarniasz. Jak chcesz, to ci jeszcze polecę, wiesz, bo mój kumpel świetnie prowadzi barki. Chcesz namiar na kumpla? Ja to tak to ogrywam, żeby nie wchodzić w zbędne dyskusje, najczęściej. Czasami jak mam ochotę, bo to generalnie jest tak, że ja uważam, że nie powinniśmy zajmować się ani rodziną, ani bliskimi.

Mam ekstremalnie mało sytuacji, w których pomagam komuś bliskiemu i zasadniczo, tak jak patrzę, jak sobie zrobię rachunek sumieniem w tym względzie, to tak naprawdę są tylko dwie osoby, które rzeczywiście, którym z czystym sumieniem pomagam, ale wiem, że realizują moje zalecenia i to jest mój mąż i mój syn.

I to są jedyne dwie osoby, ale ja wiem, że jak im coś powiem, to oni to zrobią, że dadzą sobie coś zrobić, co ma sens, ale też pozostawiam im taką wolność do tego, że Ty nie musisz, tak? W sensie to jest Twoja odpowiedzialność na samym końcu, zadbać o swoje zdrowie, nie moja. Bo to wiesz, jak to jest, jak już jesteś za blisko z kimś, to i masz takiego fizjotrapeutę, czy lekarza, to bardzo takie kuszące jest, zrzucić odpowiedzialność za swoje zdrowie na tą osobę, na tego medyka, nie?

No to przecież ona jest żoną i jest fizjotrapeutką, no to chyba ona powinna o niego zadbać. Nie, nie. Tak po pierwsze to on powinien o siebie zadbać, ona może mu pomóc, ona może mu wskazać, jak to zrobić, ona może pomóc w tym sensie, że zrobić mu coś, czego on potrzebuje, tak?

Mam na myśli jakieś działanie manualne, jak potrzeba, tak? Ale nie może przejąć tej odpowiedzialności. I to jest, wydaje mi się, teraz troszeczkę będę fantazjować, ale z rozmów z fizjoterapeutami widzę, że wiele osób ma problem z tym, jak to oddzielić, jak postawić te granice. Chociażby prosta rzecz, jak wyłączyć telefon po pracy?

Do mnie na przykład, jakbyś spróbował zadzwonić po godzinie 21, to po prostu się nie dodzwonisz. Nie ma takiej możliwości, bo mój telefon ma ustawiony czas na sen, to się załącza automatycznie, nie dodzwonisz się do mnie.

Do mnie się może dodzwonić, nie wiem, babcia, mąż, syn, tak? Oni są ustawieni, oni są wyłączeni z tej reguły, ale pacjent się do mnie nie dodzwoni, a nauczyłam się tego bardzo wcześnie, jeszcze będąc na studiach, ale już zajmując się pacjentami.

Miałam takiego pacjenta, który był starszą osobą, bardzo taki schorowany Pan. I on był już w takiej fazie, powiedziałabym, on był bardzo, bardzo schorowany. I on kiedyś do mnie zadzwonił o trzeciej w nocy. Ja odebrałam. I on coś do mnie, a dlaczego mnie jeszcze nie ma u niego? Mówię, że proszę Pana, ale jest trzecia w nocy, a on: naprawdę? Myślałam, że to trzecia po południu. I wtedy zrozumiałam, że my, fizjotrapeuci, nie ratujemy życia.

Ja naprawdę nie muszę mieć włączonego telefonu wieczorem. I po prostu wtedy, na tym czwartym czy piątym roku studiów, ja zaczęłam na noc wyłączać telefon bez żadnego poczucia winy. Bez absolutnie żadnego poczucia winy.

Myślę, że to jest problem wielu fizjotrapeutów, może nie problem, wybór, bo ja nie chciałam tego nazywać problemem, bo to jest jakiś wybór, że Ty sobie pozwalasz na to, że ktoś się dodzwoni do ciebie o godzinie dziesiątej wieczór i Ty sobie pozwolisz na to, że Ty odbierzesz telefon, albo pozwolisz sobie na to, że odczytasz tego SMS-a albo nie daj Boże odpiszesz, bo wtedy otworzyłeś drzwi niemalże do swojego łóżka, bo przecież Ty już praktycznie idziesz spać i żeby ten pacjent Ci wszedł ze swoim problemem, no to chyba nie jest problem.

Jacek: Asertywność to jest w ogóle problem, no w przypadku czy to fizjotrapeutów czy specjalistów jest duży problem, bo na samym początku Waszej drogi zawodowej jesteście w takim momencie, że nazwijmy to nie stać Was na asertywność, a potem znowu bardzo ciężko, nagle: dobra od dzisiaj przycinam tą pępowinę i już jestem asertywny, już nie odbieram od dzisiaj. Joanna: Dokładnie tak, po prostu w punkt ująłeś to i ja powiem tak, to jest mój punkt widzenia i nie wiem znowu, nie wiem, jakieś takie szczęście w życiu. Ja to czułam i widziałam od samego początku i wiedziałam, że jak sobie pozwolę na coś raz, to będę się z tym grzebać, nie wiadomo ile razy, więc zawsze wolałam uciąć to jak najszybciej się da i trudno funkcjonować w tym, co sobie wymyśliłam, ale po prostu funkcjonować w tej przestrzeni, która dla mnie jest akceptowalna. I dzięki temu połowy problemów tak naprawdę uniknąłam, tak samo jak nie wiem. Mówiłam, że nigdy mi się nie trafił pacjent, na domówce jakieś dziwne sytuacje, nigdy mi się nie trafiły, ale tak teraz myślę nie do końca.

Czasami miałam takie sytuacja, że ktoś mnie zaprosił i mnie tam nie pasowało, więc grzecznie cokolwiek stanowczo odmawiałam po prostu następnym razem, tamtego dnia już ta wizyta w pełni profesjonalnie przebiegała, ale następny raz mówiłam, przepraszam, ale niestety po prostu nie mam możliwości się Panem zająć, czy Panią. Mogę polecić kogoś, w zamian, tak, ja po prostu niestety nie dam rady, tak? I wiesz, nie tłumaczyłam się z tego w szczególności i nawet jak ta osoba sobie pojęczała, okej, ale dla mnie ten spokój ducha jest dużo cenniejszy niż to, że muszę jakby robić coś, co jest w niezgodzie ze mną.

Zresztą też rozmawialiśmy przed nagraniem o tym, że prowadzę szkolenia i że prowadzę to szkolenia z firmą, tak, dla firmy, że ta firma robi, organizuje to szkolenie, tak? I że przecież ja mogłabym sobie sama zorganizować szkolenie.

Ja tego tak nie lubię. Ja tak nie lubię tej pracy, tego zbierania chętnych, korespondowania, informowania, pisania maili, zbierania opłat. Żeby nie było, ja to spróbowałam zrobić dwa razy w życiu, zebrałam swoje doświadczenia, które tylko potwierdziły moje przekonanie i moje wcześniejsze takie obawy, że ja tego nie lubię robić, więc nie będę tego robić.

No i znowu tutaj dochodzimy do tego, jak Ty chcesz, żeby wyglądało Twoje życie. Ja na przykład chcę, żeby moje życie wyglądało tak, żebym robiła to, co lubię, w czym jestem najlepsza, czyli szykowała materiały edukacyjne i edukowała.

A niech ktoś inny zajmie się całą resztą, całą otoczką organizacyjną tego. Są inni, lepsi do tego. I wtedy, może ja nie zarobię tyle, jak bym zarobiła, gdybym się wszystkim zajęła, ale wtedy też nie byłabym taka zadowolona, bo połowę rzeczy, które bym robiła, albo i więcej, to byłyby rzeczy, których nie cierpię robić. Ja się frustruję. O, ja tak nienawidzę papierów, że ja się frustruję. O, przykład z życia wzięte. W sobotę prowadziłam szkolenie, powinnam wystawić fakturę. Mamy dzisiaj poniedziałek wieczór, ja jeszcze tej faktury nie wystawiłam, bo ja do tego stopnia nie lubię papierów. No a tutaj mówimy o pieniądzu, tak, wystawię fakturę, no to w sumie pieniądz.

Jacek:No ja ci powiem jeszcze ciekawostka o poropos tej asertywności, bo my też zajmujemy się rejestracją pacjentów. I głównie ludzie nas biorą po to, znaczy z dwóch powodów.

Jedna część bierze nas po to, żeby mieć tych pacjentów więcej, bo wiedzą, że nie odbierając tego telefonu tracą potencjalnego zainteresowanego, a druga część nas bierze po to, że właśnie już nie ogarniam.

No i kiedyś miałem taką rozmowę z, akurat jeszcze wtedy Panią doktor stomatologii, tam jej mówię właśnie, że no tutaj będzie Pani miała więcej pacjentów, i wtedy ona mówi, nie, nie, nie, ja Was biorę po to, żeby mieć tych pacjentów mniej, bo ja im nie potrafię odmawiać.

I teraz mam stricte jakieś zasady, powiem Wam je, ilu może być, nie wiem, pacjentów pilnych, ile może być, od której do której przyjmuję i tyle. I w końcu będę w tym zakresie asertywna, to znaczy no ona sobie nazwijmy to w pewien sposób kupiła chyba asertywność, ale jest to jakiś sposób wyjścia.

Joanna:Wiesz co, powiem Ci, że gdyby corem mojej działalności byli pacjenci, to myślę, że też bym wolała zapłacić i niech ktoś do nich dzwoni, niech ktoś potwierdza te wizyty, niech ktoś odbiera telefony. Ja w tej chwili w skali miesiąca muszę umówić ręcznie, no nie wiem, no może dwudziestu pacjentów, tak?

Czyli to nie są wielkie liczby, to jest naprawdę minimalnie, tak? I mnie tych dwudziestu nie chcę powiedzieć, że wykańcza, ale kosztuje mnie dużo wysiłku, bo ja tego nie lubię robić. Po prostu nie lubię tych czynności związanych z tym umawianiem.

I mam już, wiesz, mam popisane SMS, teksty, żeby było łatwiej, wiesz, kopiuj wklej, automatyzacja. Wciąż wolałabym, żeby ktoś to zrobił, a jeżeli ja tylko bym się mogła zająć tym pacjentem i pod tym kątem bardzo lubiłam pracować w placówce medycznej, gdzie nic mnie nie interesowało, oprócz tego, że mam swojego pacjenta i mam się zająć tym pacjentem i mam to zrobić najlepiej, jak potrafię.

To było po prostu najwspanialsze. Ja byłam szczęśliwa, wszyscy byli szczęśliwi.

Jacek:Tak, to na pewno. Słuchaj, ja sobie zanotowałem z rozmowy o wypaleniu zawodowy, coś takiego, że z jednej strony mamy mieć cel, z drugiej strony, no, bo tak próbuje dojść do tego, jaka musi być ta droga rozwoju, aby zapobiec wypaleniu, a z drugiej strony, żeby to była droga rozwoju kariery.

Czyli, no, niestety jakiś ten współczynnik jakiegoś stresu będzie zawsze, nie?

Joanna:Jasne, patrz, to jest prostsze niż się wydaje. Wiesz, my lubimy wszystko komplikować, a tak naprawdę to jest bardzo proste.

Jeżeli poświęcisz czas i zastanowisz się na samym początku, co Ty w ogóle chcesz od życia? Ja nie wiem, czy byłeś na mojej stronie internetowej, ja na stronie internetowej mam taki baner na górze i tam jest napisane, nigdy nie jesteś równie daleko od celu, jak wtedy, kiedy nie wiesz, dokąd zmierzasz.

No i to jest prawda. Skąd masz wiedzieć, jakie ruchy małe masz wykonywać, jak Ty nie wiesz, w ogóle w jakim Ty kierunku idziesz? No to jest w ogóle bazowe, tak? Więc stąd ta idea: zastanów się, co Ty chcesz od życia, bo każdy będzie chciał od życia coś innego.

Jedna osoba będzie chciała pracować do 13 i mieć kupę czasu na rodzinę, pasję, psa, malowanie. No co tam, co tam sobie wymyślisz. A druga osoba będzie chciała właśnie mieć dobrze prosperującą firmę, spędzać tam dużo czasu, organizować rozumiesz, owocowe czwartki, wyjazdy integracyjne. No co komu w duszy gra? Jeszcze inna osoba będzie chciała prowadzić badania naukowe, siedzieć, nauczać, rozumiesz, podłączać ludzi pod różne kabelki, badać różne wyrafinowane rzeczy. No i jak Ty nie wiesz co Ty chcesz, no to jak Ty masz pokierować tą swoją drogą zawodową, tak?

Więc na przykład, o wiesz, mam taką przyjaciółkę w sieci, mam nadzieję, że Asia nie obrazi się, że tak o niej powiem, która jest prawniczką i też tworzy treści dla fizjoterapeutów i ona ma taki webinar, możliwości zawodowe fizjoterapeuty i ona tam opowiada właśnie o tym, że to nie jest tylko tak, że Ty musisz skończyć przy stole przy tym pacjencie.

Możesz pracować, no, że z pacjentami tam dorosłymi, z dziećmi, no to wiadomo, ale że możesz uczyć w szkole, możesz pracować w administracji, jaka to jest ciekawa praca, pracować w administracji, w ochronie zdrowia, tak? Ty możesz być przecież, możesz być już nie mówię, że w strukturach jakichś zawodowych, samorządu zawodowego, tak? Co też jest absolutnie możliwe. Ale możesz robić totalnie abstrakcyjne rzeczy, takie, wiesz, takie jakby zupełnie nieintuicyjne, jak chociażby…

Jacek: Buć UX-owcem w systemie medycznym, czyli takim jakby badaczem, grafikiem, nie, jak ma ten system, jak to wyglądać, co tu są, jak nie.

Joanna:Dużo rzeczy się otwiera, w ogóle dużo możliwości się otwiera, no też żeby daleko nie szukać w ten poniedziałek, była konferencja Fundacji Udaru Mózgu i tam było poruszane takie coś jak nawigator udarowy, patrz, możesz być nawigatorem udarowym, czyli osobą, która orientuje się w systemie, generalnie w systemie ochrony zdrowia w Polsce pod kątem Udaru Mózgu i jesteś taką osobą, która będzie wskazywała ścieżkę pacjentom, jak oni się mają odnaleźć w systemie, co mają zrobić teraz, jakie mają prawa, jakie mają obowiązki, co im się należy, na co uważać.

I patrz, no totalnie nowy zawód, nawigator udarowy, a za chwilę tylko czekać, teraz wróżę troszkę, ale zobacz, sztuczna inteligencja, no to ktoś będzie musiał panować nad sztuczną inteligencją, czyli decydować, jakimi treściami ją nakarmić i żeby na przykład ona miała rację bytu w medycynie.

No to możliwości są nieograniczone, no więc teraz pytanie, co Ty chcesz robić, bo jak masz tą ideę, tak jak ja sobie wymyśliłam, tak, parcie na szkło, jednak ta edukacja, jednak te internety, te szkolenia, tak, to będę ja, to jestem ja, tak?

No to jedyne, co Ci pozostaje teraz, jakby zorientować się, dobra, to jest mój cel, to jest ten punkt, ten święty gral, no to tam będę szła. No i pytanie, gdzie Ty jesteś dzisiaj? Gdzieś jesteś, tak? Prawdopodobnie zupełnie gdzie indziej niż byś chciał być, znaczy może tak być, może być blisko, może być daleko, to jest bez zaznaczenia i tak naprawdę jedyne, co musisz, to jest zorientować się, jak połączyć punkt A z punktem B, jak najkrótszą linią, czyli musisz wykombinować to, co jest w tym sensie. Co ja muszę robić, absolutnie każdego dnia, żeby o ten kroczek zbliżyć się w kierunku tego punktu, co ja do niego zmierzam. Absolutnie każdego dnia.

Wiesz, ja nie mam dnia, w którym bym nie wertowała literatury dotyczącej udaru mózgu. Nie ma dnia, żebym ja nie zrobiła jakiejś wrzutki do Internetu, tylko po to, no ja to bardzo lubię, tak? To też nie jest tak, że ja się do tego zmuszam, bo bym się też już wypaliła 100 lat temu, tak?

No bo to jest integralna część mnie, czyli tego, co ja sobie gdzieś tam wybadałam w moim mózgu, co ja bym chciała robić. Więc każdego dnia kroczek po kroczku, malutkim kroczkiem, kombinujesz, co możesz zrobić, żeby zbliżyć się do tego celu.

No i po drodze oczywiście będzie dużo przeszkód, tak? No to jest jasne, że nic w życiu nie przychodzi tak po prostu. Prawdopodobnie pojawią się jakieś koszta i nie mam tutaj na myśli tego, że trzeba będzie zapłacić komuś coś w złotówkach, czy w jakiejkolwiek innej walucie, tylko chodzi mi o to, że będzie jakaś cena, którą trzeba będzie zapłacić.

Tak, na przykład ceną tego, że występuje w Internecie jest w pewnym stopniu utrata prywatności. Czyli musisz się na to przygotować, tak? Musisz zastanowić się, no dobra, to co ja chcę pokazywać, czego ja nie chcę pokazywać.

No moja twarz będzie się pojawiała w Internecie. Ja troszeczkę też znowu mam taki charakter, że od razu zastanawiam się to, co może pójść nie tak i uważam, że to bardzo dobra strategia, żeby zastanowić się, co może pójść nie tak, bo być może pójdzie, a jak nie pójdzie, to tylko będziesz się cieszyć, kurczę, ale myślałam, że będzie wyznaczenie, a jednak jest tak super.

No to znaczy, że poszło dobrze, tak? Czyli przygotowujesz się na to wszystko niedobra, co się może wydarzyć. Na przykład ja pracowałam sama ze sobą, tak, żeby przygotować się na ewentualny hejt, który przyjdzie.

I on oczywiście, że przyszedł, tak? Ale zupełnie inaczej patrzysz na hejt, który coś tam, wiesz, próbuje ktoś w ciebie uderzyć, ale jesteś na to przygotowany, bo poniekąd nawet trochę cieszysz się, że to przyszło, bo kurczę, co to za youtuber bez hejtera, tak?

To w ogóle się nie liczy taka, to znaczy, że co, że te treści są miałkie, jeśli nikt ich nie zhejtuje, wszyscy tylko się cieszą, to znaczy, że tam poszło coś nie tak. No więc tak jest de facto, masz dwa punkty, A i B, po drodze masz jakąś cenę, którą musisz zapłacić, zastanawiasz się, co to będzie za cena. No i podejmujesz po prostu męską decyzję, no i ja płacę tą cenę, tak? Bo to jest cena za to, że dojdę tu. Więc już niewiele rzeczy po drodze, które Cię tak zaskoczy negatywnie, no bo Ty jesteś na to przygotowany.

No i bardzo ważna rzecz, wydaje mi się, no, musisz w jakiś sposób rozpoznać, że może nie tyle, że jesteś u celu, bo wydaje mi się, że ten cel nigdy się nie kończy, ale musisz się przygotować też na klęskę urodzaju, czyli na to jest takie powiedzenie, nie? Uważaj, co sobie życzysz, bo może się spełnić. To jak się spełni, czy na pewno jesteś gotowy na to, co sobie wymarzyłeś, tak? Czy jesteś gotowy do wzięcia tego wszystkiego, co jest związane z tą nową, w tym momencie, życiową sytuacją, tak?

Jacek:Tak, to jest w ogóle, słuchajcie, fajnie było porozmawiać, że to jest takie proste.

Joanna:Lata pracy, lata pracy i sukcesy przyjdą same.

Jacek:Tak, to fajnie. Słuchajcie, my mamy też dla was przygotowane, w zasadzie ja dla was przygotowała kody rabatowe na szkolenia, jeżeli ktoś jest fizjoterapeutą, rozumiem, neurologicznym, tak?

Joanna:Tak, przygotowałam dla Was kody na szkolenie, jeżeli chcielibyście zobaczyć, nie znacie mnie. W ogóle bez żadnego płacenia, bez żadnego kupowania, zapraszam na kanał na YouTube, który nazywa się Fizjopozytywni i tam jest ponad 300 filmów.

Wszystkie są merytoryczne i mnóstwo wiedzy jest za darmo. Także serdecznie polecam. Jak ktoś nie lubi oglądać, to może sobie te wszystkie filmy również odsłuchać w formie podcastu. Też są na wszelkich platformach podcastowych.

Podcast się nazywa “Fizjopozytywnie o zdrowiu”, więc to wszystko jest. Ale jeśli wciąż Ci mało albo chcesz takiej bardzo profesjonalnej wiedzy, to ja mam mnóstwo szkoleń online. Mam webinary online, no i mam platformę, mam platformę e-learningową dotyczącą fizjoterapii po udarze mózgu.

No i to jest też takie moje dziecko, takie moje, wiesz, to jest właśnie to. To jest właśnie jak w moim wyobrażeniu widziałam się…

Jacek:Ale to jest na stronie fizjopozytywni, nie?

Joanna:Wszystko na fizjopozytywni.pl można znaleźć. I na wszystkie te produkty online, czyli na tą platformę e-learningową, która jest super. Po prostu mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest to absolutnie super, bo jest to prostym, takim językiem, łatwym, opowiedziane, na czym polega ta fizjoterapia pacjenta udarowego.

No ale są też webinary, są webinary neurologiczne, ale mam też webinary o bólu, mam webinary o SM-ie, mam webinary o PNF-ie, jak ktoś lubi. Na wszystkie te produkty macie 15% zniżki z kodem, który się nazywa Proassist, tak jak marka, z którą dzisiaj robimy ten webinar.

I te kody są ważne do końca roku, 15% na wszystko.

Jacek:Okej, super, więc tak, my to wyślemy też w majlu, więc to po prostu będzie każdy, kto się zapisał, dostanie na majla. No i co, Joanna, bardzo Ci dziękuję za to, że do nas przyszłaś.
proassist logo

Zamów bezpłatne
połączenie w 5 minut!

Jesteśmy gotowi, aby odpowiedzieć na wszystkie Twoje pytania.

Dział sprzedaży dostępny jest od poniedziałku do piątku w godzinach od 08:00 do 16:00.

Wysyłając formularz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych zgodnie z Polityką Prywatności Proassist.