Transkrypcja webinaru z Dominikiem Piksą — fizjoterapeutą. Dominik prowadzi własny gabinet, a jednocześnie zarządza placówką terapeutyczną, dzięki czemu ma bogate doświadczenie zarówno w bezpośredniej pracy z pacjentami, jak i w organizacji i zarządzaniu placówkami medycznymi. Dziś porozmawiamy o najnowszych trendach w fizjoterapii, wyzwaniach branży oraz o tym, jak skutecznie wspierać pacjentów w powrocie do pełnej sprawności. Zapraszamy!
Od pracy w trzech gabinetach do własnej praktyki
Jacek Piaseczyński: Dzień dobry, witam Państwa, witam wszystkich w kolejnym odcinku w ramach cyklu Gość Proassist. Dzisiaj naszym gościem jest Dominik Piksa. Dominik, który prowadzi swój gabinet, a zarazem trochę placówkę terapeutyczną. Dominiku, jeśli mógłbyś się przedstawić, będziemy bardzo wdzięczni.
Dominik Piksa: Cześć, Dominik Piksa, tak jak już Jacek wspomniał, prowadzę gabinet w Krakowie. Jestem fizjoterapeutą, który zajmuje się bardziej kwestiami związanymi z ortopedią, z bólem niespecyficznym, przeciążeniowym. Tak naprawdę od dwóch lat prowadzę własny gabinet, choć wcześniej pracowałem w wielu innych gabinetach w Krakowie. Na co dzień, oprócz tego, że sam wykonuję terapię manualną i zajmuję się fizjoterapią, w naszym gabinecie pracuje również zespół trenerów, którzy wspierają naszych klientów.
Jacek Piaseczyński: Tak, bo ja właśnie chciałbym porozmawiać, bo pewnie dzisiaj z nami będzie dużo fizjoterapeutów, którzy albo dopiero zaczynają swoją karierę, albo są w trakcie jej rozwoju, ale myślą o otwarciu własnego gabinetu, albo właśnie go otworzyli i zastanawiają się nad jego rozwojem. Chciałbym więc zapytać Cię o te początki. Jak to było u Ciebie? Rozumiem, że tak jak u każdego, pracowałeś gdzieś najpierw, przyjmowałeś pacjentów, a potem zacząłeś myśleć o własnym gabinecie. Jaki był ten moment? Kiedy uznałeś, że to jest właśnie ten czas, że możesz przejść na swoje? Jak do tego doszedłeś, analizując sytuację?
Dominik Piksa: To był moment, w którym pracowałem w trzech gabinetach. Po pierwsze — przejeżdżanie pomiędzy tymi trzema miejscami zabierało mi czas. Po drugie — bardzo dużo było pacjentów w grafikach. Pracowałem od rana do wieczora. Czułem potrzebę optymalizacji, ale kluczowe było to, że zacząłem widzieć, że pacjenci zaczęli przychodzić stricte do mnie. I tak jak na początku zacząłem pracować w jakimś gabinecie, to 90% pacjentów to byli pacjenci, których otrzymywałem od tego gabinetu, a tam 10% to znajomi, rodzina lub osoby z polecenia, które przychodziły bezpośrednio do mnie. Po latach pracy sytuacja zaczęła się odwracać: nagle to od gabinetu dostawałem tylko 10-20% pacjentów, a około 80% przychodziło do mnie osobiście, kontaktując się ze mną przez Instagram. Ten organiczny marketing na Instagramie mocno mi w tym pomógł. Przede wszystkim jednak pomagałem osobom, i właśnie dzięki temu ludzie zaczęli do mnie trafiać „z polecenia”, bezpośrednio, na zasadzie poczty pantoflowej.
Rozwój marki osobistej na Instagramie
Jacek Piaseczyński: Okej, czyli zauważyłeś, że po prostu ilość twoich pacjentów jest już na tyle wysoka, że jesteś w stanie przejść na swoje. Wspomniałeś o Instagramie, czyli część takiego budowania swojego wizerunku w sieci, tej swojej marki, głównie chyba na Instagramie zacząłeś jeszcze przed tym, jak przeszedłeś na swoje, tak? W ramach przyjmowania pacjentów?
Dominik Piksa: Dużo wcześniej. Ja już zacząłem właściwie na studiach, na drugim albo trzecim roku prowadzić Instagrama, ponieważ wtedy też byłem związany z treningiem personalnym stricte, stricte z pracą z klientem pod kątem siły sprawności, i tam właśnie taki rodzaj contentu, taki rodzaj materiałów tworzyłem pod trening funkcjonalny, sprawnościowy. Później to się coraz bardziej rozwinęło, jakby w kierunku fizjoterapii i opowiadania o możliwościach różnych ćwiczeń, a także szeroko o fizjoterapii. Staram się na Instagramie dzielić takimi treściami, bo wiadomo, że nie można tam napisać „u nas jest najlepiej, zapraszamy do nas”. To nie jest tego rodzaju content. Raczej tworzę krótkie filmy, w których opowiadam o ćwiczeniach, albo dzielę się poradami. Czasem, gdy ktoś napisze mi wiadomość typu „dzięki, nie boli, pomogłeś”, pytam, czy mogę zrobić screena i opublikować to jako świadectwo, oczywiście za zgodą pacjenta. Tak to wygląda w praktyce.
Wyzwania, przygotowania i pierwsze kroki
Jacek Piaseczyński: Tak, widziałem, że sobie bardzo dobrze radzisz z social mediami, pewnie nie wszyscy by tak poradzili. Powiedz mi, okey, była już ta decyzja, że przechodzisz na swoje, podejrzewam, że wtedy jest masa roboty do wykonania — lokal, sanepid, papierologia. Czy pojawiło się jakieś zwątpienie, że nie dasz rady, czy może wszystko poszło zgodnie z planem?
Dominik Piksa: Była taka wiara, że wszystko idzie zgodnie z planem, ale było bardzo dużo stresu. Przede wszystkim największy stres, jaki mnie spotkał, to jednak wzięcie na siebie odpowiedzialności, i taki stały koszt paru tysięcy za gabinet, miesięcznie. Czy ja pracuję, czy nie pracuję? Czy mam dwunastu pacjentów, czy mam trzech pacjentów, prawda? Jednak to jest stały koszt, natomiast poduszkę finansową oczywiście odłożyłem i miałem tam powiedzmy na parę miesięcy, gdyby nic się nie udało. I to był taki troszeczkę punkt, który dawał mi takie wsparcie, prawda? Natomiast powiedziałeś też o wielu rzeczach do zrobienia, o wielu obowiązkach. I tak na początku to było ogromne wyzwanie, ponieważ znowu okazuje się, że nagle tych faktur jest więcej, bo ja wcześniej pracując, byłem na B2B, więc miałem działalność. Natomiast to była jedna, dwie, czy trzy faktury w miesiącu, za telefon i samochód, trochę kosztu, trochę przychodu i koniec.
Jacek Piaseczyński: Ale przynajmniej już tę część, nazwijmy to księgowość, miałeś w jakiś sposób zorganizowaną, bo pewnie już miałeś jakąś księgową, już coś ten temat wiedziałeś przed. Jeśli chodzi o wybór lokalu, to od początku miałeś jasną wizję? Wybrałeś lokal, który spełniał wymagania, w jaki sposób to zorganizowałeś?
Dominik Piksa: Czytałem. Czytałem na stronie KIF-u, tam jest jakiś taki artykuł, który porusza te tematy, nie do końca go w pełni wyczerpuje, ale już jakoś porusza. Dzwoniłem do sanepidu, tych telefonów było parę, bo tu trzeba do wojewódzkiego, albo do powiatowego i tak dalej. Pytałem też kolegów z branży, którzy mają swoje gabinety i tak dalej. Więc tutaj było dużo na pewno z mojej strony interwencji, żeby zobaczyć i się dopytać. Finalnie się fajnie poukładało. Lokal, który znalazłem, był fajny, była umywalka, oczywiście wiadomo, jakieś niuanse trzeba było pozmieniać.
Jacek Piaseczyński: Dobrze, a jeżeli chodzi o te wszystkie papierologie, wiemy już, że księgowość wcześniej zorganizowałeś, bo byłeś na B2B. Trochę ją trzeba było, nazwijmy to, updatować. Natomiast RODO, zgody od pacjentów, tego typu rzeczy?
Dominik Piksa: Jeśli chodzi o RODO, to miałem konsultację z prawniczką. Spotkałem się z panią i omówiliśmy co i jak. Przyniosłem jakiś swój „świstek”, który wydawał mi się dobry, ale ona mi pokazała, że inaczej by to zrobiła. To po pierwsze. Po drugie zgody — znowu konsultacje. Raz, z tą prawniczką, dwa, też ze znajomymi, którzy prowadzili gabinety oraz nawet z pracodawcami, których ja miałem bardzo fajnych. Może niekoniecznie mnie wspierali na tej zasadzie, że mówili „idź na swoje”, nie? Ale jak już podjąłem tę decyzję, to tak naprawdę w fajnych stosunkach się pożegnaliśmy i byli wspierający, jak o coś pytałem.
Jacek Piaseczyński: Ok, a strona internetowa? Ty ją organizowałeś w momencie przejścia na swoje, czy również tak jak te social media trochę wcześniej?
Dominik Piksa: Wcześniej. Gabinet stricte swój mam od dwóch lat, stronę internetową myślę, że od czterech.
Jacek Piaseczyński: Ok, czyli byłeś internetowo przygotowany na pójście na swoje. Ok, a powiedz mi jeszcze, a zostawiłeś sobie taki backup, że jeszcze przyjmowałeś pacjentów w innym miejscu i u siebie, czy od razu zacząłeś u siebie przyjmować?
Dominik Piksa: Nie, to był taki moment, w którym ja z tych trzech miejsc pracy z dnia na dzień po prostu poszedłem na swoje i tylko u siebie już zacząłem pracować.
Relacja z pacjentem
Jacek Piaseczyński: Ok, dobrze. Po pierwsze to przygotować swoją rozpoznawalność w sieci, także wśród swoich pacjentów, sprawdzić, tak jak Ty mówiłeś — uwagę, ilu pacjentów jest moich, ilu pacjentów dostaję od pracodawcy od placówki. I trzeci punkt, odłożyć pieniądze, żeby się czuć trochę bezpieczniej, jeżeli by ten pierwszy moment nie poszedł zbyt dobrze. Powiem Ci, że jest duża różnica w tym, jak Ty wszedłeś na ten rynek, a tym, co ja obserwuję. Widziałem, że w ogóle nie skorzystałeś z marketplace’u do promowania siebie, a mimo wszystko grafik masz pełny, więc chyba ta wcześniejsza Twoja działalność w internecie zrobiła robotę. Nie potrzebowałeś tego, żeby się nagle zacząć promować.
Dominik Piksa: Tak, tutaj też dużą robotę zrobiła wizytówka Google’a. Wiele osób zupełnie nowych, jak otworzyłem gabinet, w centrum Krakowa – Korona Mogilskiego, przyszło z wizytówki Google’a, bo zobaczyli dobre opinie. Zobaczyli też, że zajmuje się pracą manualną, ale i ruchem. Dużo ruchem się zajmuję do dzisiaj. To jest taki trening medyczny, kinezoterapia nowoczesna, czego nowe osoby szukały po wizytówce Google’a i właśnie trafiły na mnie. Wizytówka Google’a była ze mną wcześniej również, czyli ja już jak gdzieś pracowałem, miałem już swoją wizytówkę, stricte Dominik Piksa i to też zbierało opinie. Także tak, z różnych stron marketing organiczny w jakiś sposób był już u mnie zrobiony i teraz też nie ukrywam, że jak ja zmieniałem miejsce pracy, to powiedziałem wprost na przykład klientom, pacjentom, prawda, że zmieniam to miejsce. Właśnie 80% było stricte moimi pacjentami i 100% z tych osób poszła do mojego gabinetu, lokalizacja nie grała roli, a jak się okazało, dla niektórych było to lepsze, bo ja wcześniej przyjmowałem z innej strony Krakowa. Jak ktoś musiał przejechać na przykład przez całe miasto, to było problematyczne. Teraz jak jestem w środku, to można powiedzieć, że z każdej strony ktoś sobie jakoś dojedzie. Natomiast te 20% pacjentów, którzy przychodzili do mnie od pracodawców, też powiedziało „to ja chcę iść z Tobą”. I to był taki moment, w którym ja wprost na przykład napisałem do mojego pracodawcy „słuchaj, bo ten i ten pacjent został poinformowany, że ja odchodzę, i powiedział, że idzie do mnie. Powiedziałem wprost, bo nie chciałem z nikim kończyć współpracy w jakimś konflikcie. W odpowiedzi usłyszałem, że „ok, w porządku”. Pacjent idzie za terapeutą, za specjalistą, nie za miejscem, więc tak jak mówiłem wcześniej, moi pracodawcy, to naprawdę dobrzy ludzie, którzy z taką przestrzenią podchodzili do biznesu.
Jacek Piaseczyński: Tak, Ty byłeś wobec nich szczery, oni byli wobec Ciebie uczciwi, więc to jest okej. Natomiast ja rzadko widzę, a trochę obserwuję tych placówek na rynku, żeby ktoś właśnie w ten sposób miał to przygotowane. Zazwyczaj jest tak, że placówki czy gabinety myślą o wszystkich tych rzeczach — umywalkach, logo i tak dalej, natomiast bardzo mało myślą o swojej pozycji w sieci, wizytówce Google’a, stronie internetowej, systemie do rejestracji online i tak dalej. Myślą o tym wszystkim już na samym końcu i to zazwyczaj już jest taki moment trochę takiej paniki, bo właśnie widzą, przeszliśmy na swoje i co jest, bo ja nie mam pacjentów, jak to się dzieje, że koszty urosły i teraz?
Dominik Piksa: Na pewno jest to o tyle specyficzna branża, że pacjent rzadko kiedy wchodzi z ulicy: „dzień dobry, otworzyliście się, czy mogę tutaj przyjść na terapię.” Jednak to są kwestie zdrowia i tutaj ludzie szukają poleceń. Poczta pantoflowa to jest coś najważniejszego. Widzę, że do mnie pacjenci też najczęściej jednak przychodzą z poleceń. Jest taka część osób, które obserwują mnie na Instagramie i nie znają nikogo, kto do mnie chodził. Żaden ich kolega, znajomy, rodzina nie byli u mnie na terapii i oni po prostu tak przychodzą z internetu. Jednak większość osób, które się zapisują online przez Proassist, gdzie prowadzę dokumentację i zapisy — to są same polecenia, ktoś wysłał link do zapisów i tak dalej.
Jacek Piaseczyński: Tak. Dobrze, teraz porozmawiajmy o kolejnym etapie Twojej działalności, czyli o rozbudowie gabinetu na taką trochę większą placówkę. Chciałbym zrozumieć, jak zamierzasz zbudować zespół związany z treningami personalnymi. Czy dobrze rozumiem, że pacjenci będą przechodzić przez schemat flow? To znaczy, że pacjent przychodzi z bólem lub potrzebą zabiegów fizjoterapeutycznych, a po wyleczeniu może kontynuować terapię poprzez treningi personalne, które będą dostosowane do jego problemów zdrowotnych?
Dominik Piksa: Tak, u nas w zespole naprawdę dwóch trenerów personalnych jest również magistrami fizjoterapii, ale poszli oni stricte w kierunku treningu, prawda? Więc oni także mają pewne doświadczenie prozdrowotne. Kolejne dwie osoby to trenerzy personalni, którzy również idą w kierunku zdrowia, ponieważ chcieli rozszerzyć swoją ścieżkę zawodową, i zaczęli studiować fizjoterapię, dodając tę wiedzę do swojego warsztatu pracy. Dzięki temu, tak jak mówisz, mogę z nimi rozmawiać bardziej pod kątem zdrowotnym. Trzeba jednak zaznaczyć, że to nie jest kontynuacja terapii, lecz raczej zakończenie terapii i rozpoczęcie treningu. Pacjent sam określa swoje cele. Na przykład, jeśli ktoś mówi: „Kurczę, boli mnie kolano, kiedy chodzę po górach”, to pracą manualną plus ćwiczeniami, które nazywam fizjo-ćwiczeniami, ten ból ustępuje. Jednak ta osoba, po powrocie z gór, nadal odczuwa zadyszkę, ma pracę siedzącą i nie czuje się do końca dobrze. W rozmowie okazuje się, że „ta osoba chodziła na zajęcia grupowe, ale ćwiczenia na nich wykonywała, czując się tylko gorzej”. Mówię wtedy: „Po pierwsze, ważna jest jakość ćwiczeń, technika, a po drugie – dostosowanie ćwiczeń do twoich możliwości”. Jeśli widzę, że jest chęć na ruch, proponuję, żebyśmy przeprowadzili ją przez zdrowy trening, nauczając techniki ćwiczeń. Ta osoba mówi: „Kurczę, to faktycznie, to super”. I zaczyna z nami ćwiczyć, albo uczy się ćwiczyć zdrowo, idąc na własną rękę, nie robiąc sobie krzywdy. Często też zostają z nami na stałe, bo lubią ćwiczyć z nami, a sami nie mają motywacji lub nie potrafią się zmobilizować. To jest wiele elementów tej pracy.
Jacek Piaseczyński: Tak, to takie trochę przedłużenie też tego pacjenta w swojej placówce, żeby już nie tylko wyleczyć jego problem zdrowotny, ale też właśnie tak jak mówiłeś, pójść ten krok dalej, czyli tak trochę zażegnać, żeby on już potem tego problemu nie miał w przyszłości. Zastanawiam się jeszcze, bo tak, to jeszcze nie jest widoczne w internecie, prawda? To znaczy, kiedy wszedłem na twoją stronę, to chyba nazywa się dominikpiksa.pl, tak? I czy masz w planach teraz trochę zmienić wizerunek w internecie na bardziej zespół fizjoterapeutyczno-terapeutyczno-personalny? Czy raczej będziesz dalej rozwijał cały czas markę opartą na swoim nazwisku i budował zespół?
Rozwój marki HealthP
Dominik Piksa: Pierwsza opcja, którą wspomniałeś, czyli to, że będzie się trochę zmieniało – gabinet i studio treningowe, HealthP (tak się nazywa), będzie głównie dostępne na stronie dominikpiksa.pl. Nie zamierzam jej usuwać; będzie nadal funkcjonować jako moja marka osobista. Natomiast strona dedykowana całemu studiu, HealthP, jest już w trakcie tworzenia.
Jeśli chodzi o Instagram, to istnieje fanpage HealthP, który jest znacznie mniejszy – około 10 razy mniejszy niż mój własny profil. Do tej pory budowanie zespołu opierało się głównie na mnie. Do mnie trafiali pacjenci, usuwaliśmy ból, a trening był uzupełnieniem i profilaktyką. Na przykład, jeśli ktoś jeździł na nartach, to przygotowywaliśmy go do sezonu. Taka osoba czerpała z tego większą frajdę, ale wszystko przebiegało przez mnie. Teraz, od pół roku, podejmuję kroki, aby to nie było tylko moja osobista marka, czyli Piksa, lecz żeby powstał gabinet, czyli studio zdrowego treningu – HealthP. Chcę, żeby tam trafiali pacjenci, którzy szukają rozwiązań na swoje problemy w sieci, niekoniecznie tylko moi dotychczasowi klienci.
Jacek Piaseczyński: Tak. Tak właśnie podejrzewałem, że coś już tam kombinujesz, żeby to rozwinąć. Wiem, że oprócz tego bierzesz też udział w takim swoim innym projekcie, to znaczy związanym z po prostu stricte uczeniem innych fizjoterapeutów różnego typu terapii, tak?
Dominik Piksa: Tak, tutaj wspominasz o Akademii Mów Terapii oraz jeszcze jest taki drugi projekt, druga firma, z którą ja współpracuję, czyli Centrum Szkoleń Sportowych. CSS to jest firma w środowisku trenerskim, jest znana. Zostałem zaproszony do tych dwóch przedsięwzięć parę lat temu i tak jak wspomniałeś o Mów Terapii, to jest trochę taki core. Właściciel firmy szkoleniowej zaprosił mnie kiedyś do współpracy i na początku prowadziłem warsztaty dla można powiedzieć zwykłych ludzi. Nasze pierwsze warsztaty nazywały się „Zdrowie za biurkiem” i dotyczyło to właśnie osób, które dużo siedzą — korporacja, IT, księgowość, i jak tym osobom pomóc. Okazało się, że po takich warsztatach, można powiedzieć, dla klasycznego Kowalskiego, bo tam mógł przyjść każdy, to ten feedback o był fajny, był dobry. Następnie po jakimś czasie ponownie z właścicielem tej firmy pracowałem w jednym gabinecie, w jednym studiu treningowym. On widząc moje zaangażowanie, efekty, zaprosił mnie dalej do współpracy. Zacząłem asystować mu w kursach stricte dla trenerów i dla fizjoterapeutów, czyli taki ruch prozdrowotny i z czasem to się troszkę rozwijało. Teraz już samodzielnie prowadzę pewne moduły i tak jak powiedziałem, wyszliśmy od tej move therapy, akademie move therapy. Za jakiś czas też odezwała się druga firma, żebym na przykład w kursie trenera personalnego prowadził dany moduł o treningu funkcjonalnym, o takiej ocenie klienta i jego deficytach ruchowych. I ja tam trochę z takiej perspektywy prozdrowotnej rozmawiam i opowiadam trenerom, jak to można w treningu personalnym fajnie zrobić.
Jacek Piaseczyński: Okej. Wiem też, że dla naszych słuchaczy i dla ludzi, którzy się zapisali na webinar, jest przygotowany kod rabatowy. Dominik proszę, wrzuć go na czat. On także na pewno przyjdzie w mailu podsumowującym.
Dominik Piksa: Tak. Jest 10% zniżki na kod Dominik10. Tam są kursy z takiej nowoczesnej kinezyterapii, troszeczkę właśnie z takiego treningu, czy funkcjonalnego, czy można powiedzieć medycznego. Są zarówno stacjonarne szkolenia, jak i online’owe.
Porady i refleksje na temat otwarcia własnego gabinetu
Jacek Piaseczyński: Okej, dobrze. A powiedz mi jeszcze, na co zwrócić uwagę przy otwieraniu swojego gabinetu, czy decydowaniu się na otwarcie? Jakie błędy popełniłeś? Co ewentualnie byś zmienił, gdybyś jeszcze raz od początku szedł swoją ścieżkę kariery?
Dominik Piksa: Przede wszystkim — trochę mniej pracował. Był taki moment, teraz przyjmuję mniej pacjentów. Natomiast jak otworzyłem gabinet, to tak jak wspomniałem, to napięcie i stres związany z kosztami, wynajęcie gabinetu, opłaty za prąd i tak dalej, były naprawdę jakieś takie spore wewnątrz mnie. Ja wtedy wpadłem w taką pracę od rana do wieczora. Naprawdę, także już trochę z jednej strony cieszyłem się ze swojego gabinetu, a z drugiej już nie mogłem na niego patrzeć. Dodam taką gwiazdkę. Na czas otwierania gabinetu, zależy, jaki on jest duży, ile wymaga pracy, ale wziąłbym mini urlop, ja tego nie zrobiłem. To był chyba taki największy mój błąd, że ja na przykład dostawałem telefon od kuriera, że dzisiaj przyjdzie leżanka i jechałem na 11.20 szybko pod nowy gabinet, odbierałem ją, próbowałem wnieść i, prawie że spóźniony, jechałem szybko do gabinetu do pacjentów. Wziąłem na siebie za dużo naraz, można tak powiedzieć.
Jacek Piaseczyński: Okej. Dobrze, a jeszcze takie pytanie. Organizujesz sobie teraz studio i organizujesz także pracę trenerów, rozliczacie i tak dalej — jak łączysz pracę menadżera, właściciela z pracą terapeutyczną? Wiem, że to często jest problem, żeby to jakoś rozdzielić.
Dominik Piksa: Przede wszystkim nie przyjmuję już dwunastu pacjentów dziennie, tylko siedmiu, ośmiu, czyli musiałem zejść z ilości przyjmowanych pacjentów na rzecz innych obowiązków. I teraz jak to łączę? Przede wszystkim warto sobie wydzielać taki czas na taką pracę — myślenie strategiczne. To jest ciężkie, bo tego nie widać na początku, to nie przynosi bezpośrednio jakichś finansów, można by było przyjąć dwóch, trzech pacjentów więcej i od razu były pieniążki. A tutaj trzeba odłożyć w czasie gratyfikację, prawda? Przede wszystkim mam teraz więcej czasu na te rzeczy, i z tym czuję się naprawdę lepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o łączenie obowiązków. Staram się delegować zadania, czego uczę się w ostatnim czasie. Na przykład próbowałem wszystko robić sam, jeśli chodzi o social media — prowadziłem zarówno swoje konto, jak i konto HealthP, czyli studia. W weekend, po całym tygodniu pracy, spotykałem się jeszcze z zespołem, nagrywałem rolki, montowałem je i wrzucałem. Teraz, dzięki małym zmianom, zacząłem delegować te zadania. Znalazłem kobietę, która się tym zajmuje, na zasadzie outsourcingu na B2B. Ona prowadzi konta, co mnie bardzo cieszy, bo mam wolny weekend. Oczywiście, jest to inwestycja, bo wiąże się to z kosztami, ale delegowanie to na pewno coś, co wprowadziłem i czego wcześniej nie robiłem. W miarę możliwości mogę powiedzieć, że w przeszłości zrobiłbym to jeszcze wcześniej.
Jacek Piaseczyński: Okej. Dobrze, Dominik, bardzo Ci dziękuję za to, że poświęciłeś nam czas. Życzę Ci powodzenia w tym „pójściu dalej”. Gratuluję Ci przede wszystkim takiego zdroworozsądkowego wejścia w samodzielność biznesową, nazwijmy to, w ten swój gabinet, bo tak jak powiedziałem, obserwuję często wejścia na rynek i naprawdę nie są tak ułożone jak u Ciebie. Stąd też to właśnie Ciebie chcieliśmy zaprosić, żeby pokazać, jak to powinno się robić i żeby wszyscy brali z Ciebie przykład. Czy masz jeszcze coś do powiedzenia na koniec naszym widzom? Może, żeby się nie bali?
Dominik Piksa: Przede wszystkim chciałbym podziękować, dziękuję również Jacku za zaproszenie i za rozmowę. Uważam, że słowa, żeby ktoś się nie bał i próbował, są chyba najlepsze, bo z perspektywy czasu bardzo się cieszę, że poszedłem na swoje, że otworzyłem gabinet. To mnie mocno rozwinęło, także jako człowieka. Oczywiście, trzeba mieć z tyłu głowy, że w pewnym momencie mogą pojawić się różne obowiązki, nie tylko przyjmowanie pacjentów, jak do tej pory. Jednak na przykład mnie to cieszy i pozwala się realizować.
Nie wiem, czy znasz, Jacek, ale Walkiewicz mówi, że kiedyś się bałem i nie robiłem, a dziś się boję i mimo to działam. I to jest właśnie ważne…
Jacek Piaseczyński: Tak, Walkiewicza znam. Dobrze, dzięki wielkie i powodzenia! Do usłyszenia Państwu w kolejnym odcinku. Dziękujemy bardzo.
Dominik Piksa: Dziękuję, hej!